Przygodę z wypiekami i dekorowaniem tortów zaczęłam nie tak dawno temu. Niemniej w moim domu rodzinnym ciasta piekło się od zawsze, a każdemu rodzinnemu zjazdowi towarzyszył bogato zdobiony tort. Pomimo tego, że zawsze brałam udział w przygotowywaniach, moją uwagę pochłaniały przede wszystkim różne zajęcia plastyczne. Jednak wprawa w pracach manualnych oraz pewne wyczucie okazały się wręcz niezbędne w mojej późniejszej, zupełnie amatorskiej, a później już jak najbardziej profesjonalnej zabawie cukierniczej.
Pierwszy tort zrobiłam na imprezę urodzinową mojej przyjaciółki. Był bardzo prosty, a w wyglądzie po prostu okropny, bez ozdób i szaleństw, nie mówiąc już o jakiejkolwiek masie cukrowej. Pamiętam, że był nieco krzywy z jednej strony, co starałam się za wszelką cenę zamaskować. Jednak w rezultacie i tak wylądował na blacie obrócony właśnie tą "wadliwą" stroną frontem do gości. Jak strasznie było mi wstyd! Moje zaskoczenie, było nie do opisania, kiedy po trzech minutach ostatni kawałek zniknął z talerza. Może i dobrze, bo nie musiałam na niego patrzeć dłużej. Chociaż może nie powinnam być aż tak zdziwiona, ponieważ gości było dużo, a ja jeszcze wtedy nie zawracałam sobie głowy czymś takim, jak zwykłe wyliczanie porcji. Kto by się przejmował takimi rzeczami mając dwadzieścia lat. Ważniejsze było to, że nawet parę dni później docierały do mnie słodkie komplementy. Pękałam z samozadowolenia. I właśnie tak to się zaczęło.
Zachęcona pozytywnymi opiniami, zaczęłam powoli wsiąkać w świat tortów i dekoracji cukierniczych... i robię to do dziś.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz