środa, 14 października 2015

Tort wojskowy

     Obecnie tort ten znajduje się w ścisłej czołówce moich ulubionych. Spędziłam nad nim naprawdę dużo czasu, a także włożyłam całą masę serca, by uzyskać efekt godny tak dostojnej okazji, jaką jest przysięga wojskowa. Pomysłów i planów było mnóstwo, jednak żaden z nich nie poszedł w zapomnienie, a każdy powoli składał się w jedną całość. Z założenia wypiek miał mieć bardzo patriotyczny charakter, co myślę, że udało się zrealizować w 100%.


    W końcu zdecydowałam się na podjęcie jednego z największych wyzwań, jakim niewątpliwie było ulepienie białego orła z rozpostartymi skrzydłami. Obejrzałam wiele zdjęć tych ptaków i starałam się zadbać o najdrobniejsze detale, takie jak np. układ piór. Oprócz tego postanowiłam także wiernie odwzorować w masie cukrowej logo Wojskowej Akademii Technicznej oraz fragment oryginalnej przysięgi wojskowej. Dodatkowo wykonałam dwa nieśmiertelniki, które umieściłam u stóp orła.


     Jako, że tort był nacechowany bardzo patriotycznie, nie mogło w nim zabraknąć polskiej flagi. Powiem szczerze i bardzo nieskromnie jako, że to mój blog: całość zwalała z nóg!

środa, 23 września 2015

Podróżniczka Dora

     Kiedy usłyszałam temat zadania, nie miałam pojęcia kim w ogóle jest Dora. Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu, mój mąż wiedział doskonale! To zaskakujące, biorąc pod uwagę, że u nas w domu kreskówek raczej się nie ogląda... W każdym razie, przygotowywałam się do wykonania tego tortu bardzo skrupulatnie. Obejrzałam bajkę "Dora poznaje świat", poczytałam nieco o jej przygodach, dowiedziałam się jakich ma przyjaciół. Gdy natrafiłam na temat "Gwiazdkobrania" już wiedziałam, że zrobię właśnie to!

     Chciałam, by tort był jak najbardziej kolorowy i pokazywał, choćby bardzo symbolicznie, podróż przez świat. Najważniejszym jego elementem jest oczywiście figurka Dory, którą wykonałam z masy cukrowej. Przyznaję się, że podchodziłam do niej dwukrotnie, a największym wyzwaniem były jej włosy. Bardzo mi zależało, żeby nie były to smutne strąki bez kształtu, ale też uważałam, żeby nie wyglądała jak w peruce a'la Bob Marley. Kolejnym problemem okazało się uzyskanie odpowiedniego koloru. Mieszanie barwników, by uzyskać odcień brązu przypominający bajkowy odpowiednik, nie było łatwe. Prawda jest taka, że do dzisiaj nie lubię stosować brązowego koloru w swoich tortach, a fryzura Dory w znacznym stopniu się do tego przyczyniła.


     Oczywiście nie mogło zabraknąć przyjaciół z kreskówki! Dla towarzystwa wykonałam również małpkę o imieniu Butek oraz plecaczek, w którym Dora nosi mapę. Zależało mi na tym, by całość była wesoła i kolorowa, dlatego też dodałam uśmiechnięte gwiazdki i kwiatki. Efekty mówią same za siebie.

poniedziałek, 14 września 2015

Hamburger

     Czy mam swój ulubiony tort? Zdecydowanie tak! Często dzieje się tak, że ostatni wykonany przeze mnie wypiek, staje się na jakiś czas moim faworytem. Jeżeli jednak mam spojrzeć na cały wachlarz zrobionych przeze mnie tortów i wybrać jeden, to byłby na pewno właśnie słodki hamburger. Przyrządziłam go w ramach urodzinowej niespodzianki dla mojego męża na początku tego roku. Sekretu nie udało mi się zachować w tajemnicy, ponieważ szanowny małżonek wparował do kuchni, jak byłam w trakcie pracy i przyłapał mnie na fast food'owym uczynku. Co najgorsze: wcale nie był zadowolony z mojego pomysłu. Jednak zdecydowanie przekonał go do siebie efekt końcowy.

     Co ciekawe, tort ten robiłam ze zdjęciem Big Mac'a w ręku. Oczywiście nie wygląda on jak dokładna kopia, chociażby ze względu na swoje gabaryty. Jednakże wszystkie składniki umieszczone są na swoich miejscach, jak w oryginale. Spędziłam nad nim bardzo dużo czasu, a największe wyzwanie stanowiło zrobienie odpowiedniej mieszanki kolorystycznej z barwników spożywczych. Chciałam by kolory były możliwie jak najbardziej realne, a szczególnie kłopotliwe okazało się to w przypadku malowania mięsa i bułki. Nie mogło się również obyć bez sezamowych ziarenek, z których każde wykonałam i przykleiłam osobno.


     Tort był szalony i wzbudził wielką radość wśród gości. Oczywiście nie miał on hamburgerowego smaku, tylko jak na wypiek przystało, był kremowo-owocowy.

piątek, 11 września 2015

Tort z kwiatem lilii

     Jako, że miłość do dekorowania tortów zapoczątkowała u mnie fascynacja cukrowymi kwiatami, nigdy nie mogłabym porzucić robienia ich, na rzecz wypieków tematycznych. Przyznam, że wymyślanie niecodziennych form to świetna zabawa, ale nic nie zastąpi eleganckiego charakteru, jaki mają słodkie ozdoby florystyczne. Dlatego też, w miarę upływu czasu, chciałam spróbować swoich sił w robieniu coraz to nowych gatunków kwiatów.

     Przyznam, że moja kolekcja różnego rodzaju cukierniczych wykrawaczek, wytłaczanek i szablonów jest już naprawdę spora. Co prawda, nie grzesząc skromnością dodam, że obecnie byłabym w stanie wykonać większość dekoracji bez narzędzi, niemniej na pewno pozwalają one zaoszczędzić nieco czasu. Cukrowa lilia na torcie została przeze mnie zrobiona, właśnie z wykorzystaniem jednego z nich. Chciałam by była ona możliwie jak najbardziej realistyczna, a biorąc pod uwagę, że była to moja pierwsza próba, to jestem zadowolona z efektu.


     Tort ten wykonałam bez żadnej okazji. Był to po prostu trening nowych technik. Jedynymi elementami, które nie zostały przeze mnie w całości zrobione, były pręciki kwiatowe. Jako, że na ryku dostępnych jest ich cała gama i są one bardzo powszechnie stosowane w nawet najbardziej misternych kwiatach, również postanowiłam je wypróbować. Tort był delikatny i efektowny, a o to mi właśnie chodziło.

wtorek, 8 września 2015

Tort Ave Caesar z wieńcem laurowym

     Jak już złapałam bakcyla tortów tematycznych, to nie mogłam przestać. Postanowiłam wrócić jednak do tradycyjnej, okrągłej formy wypieków, a bawić się ich dekoracją i kolorami. Uwielbiam mieć wolną rękę jeśli chodzi o torty i z przyjemnością muszę stwierdzić, że zwykle po prostu tworzę to, co podpowiada mi wyobraźnia. Nierzadko pomysły przychodzą do mnie już w trakcie zdobienia, a często zdarza mi się, że pierwotny projekt tortu diametralnie różni się od efektu końcowego. Jednak tak nie było tym razem...

     Tort, który postanowiłam nazwać Ave Caesar, zrobiłam dla miłośnika historii. Z zamysłu był to wypiek dla prawdziwego mężczyzny z krwi i kości, podkreślający siłę oraz władczość. Dodatkowo chciałam, by opowiadał on historię walki i zwycięstwa. Nie lubię dopisywania ideologii tam, gdzie jej nie ma, jednak zwykle towarzyszy mi pewna idea, którą staram się wyrazić i wyeksponować. Tym razem ukazałam walkę gladiatorów na śmierć i życie, która toczy się na dolnym piętrze. Górne zaś obrazuje ich dążenie do władzy, pokazaną przez złoty wieniec laurowy na królewsko czerwonej poduszce. Mam wielką nadzieję, że nie są to tylko moje czcze wyobrażenia i udało mi się opowiedzieć tą historię.


      Złoty wieniec laurowy był nieodłącznym elementem tego tortu. Każdy listek został przeze mnie wykonany indywidualnie. Kształt sprawdzałam na wiele sposobów, a liczba zdjęć, które obejrzałam, by nadać mu jak najbardziej realistyczny wygląd, nie miała końca. Złote perełki w różnych rozmiarach dodałam dla podkreślenia królewskiego charakteru. Uważam, że jako najważniejszy element dekoracyjny, wspaniale wieńczył (idealnie adekwatne słowo) cały wypiek.


     Jestem szczególnie zadowolona z faktu, że tort nie zawierał ani jednego elementu, którego nie dałoby się zjeść. Wszystkie cienie gladiatorów wykrawałam i malowałam ręcznie, ponieważ bardzo zależało mi na uzyskaniu ich trójwymiarowości. Żadna forma wojownika się nie powtarzała, każdy z nich przybrał inną pozycję. Pole bitwy, krew na broni oraz pył z ziemi i krwi dodałam później, by podkreślić zaciętość walk. Od tamtej pory, w żadnym z wypieków, nie udało mi się aż tak dobrze zobrazować historii, którą wymyśliłam, dlatego jest on dla mnie tak ważny.

wtorek, 1 września 2015

Tort z filiżanką kawy

     Kiedy już poczułam się pewnie robiąc kwiatowe dekoracje, a moja masa cukrowa miała dobrą konsystencję i plastyczność, postanowiłam spróbować swoich sił w tortach tematycznych. Zaczęłam skromnie: od filiżanki z kawą. Wbrew pozorom nie było to dla mnie takie proste przedsięwzięcie. Tort powstał dla pewnej Pani profesor, która, jak mi powiedziano, jest wielbicielką kawy. Zależało mi jednak na tym, by był on kobiecy (jeśli tak można określić ciasto), dlatego wprowadziłam różowe akcenty kolorystyczne, eleganckie róże oraz drobne kwiatki.


     Jeśli chodzi o samą filiżankę, to postawiłam przede wszystkim na detale. Z resztą uważam, że to właśnie najdrobniejsze szczegóły często zaważają o wyjątkowym charakterze całości. Mogę wyjawić parę sekretów: naczynie wykonałam z upieczonej wcześniej i wydrążonej muffinki, a kawę we filiżance udawała roztopiona gorzka czekolada. Łyżeczkę, jak i obrzeże spodeczka pomalowałam złotym barwnikiem spożywczym. Jedynym niejadalnym elementem w całej kompozycji był talerzyk, chociaż teraz uważam, że również go byłabym w stanie zrobić samodzielnie. Serwetkę wymyśliłam pod koniec, jak już wszystko inne było gotowe: nie mogło jej zabraknąć, był to w końcu tort dla eleganckiej kobiety.


     Z tego co słyszałam, tort spotkał się z bardzo pozytywnym odbiorem, szczególnie, że była to niespodzianka. Nawet jak dzisiaj patrzę na jego zdjęcia, to wiem, że nie zmieniłabym w nim nic.

Rocznicowy tort z jesiennymi kwiatami

     Torty czekoladowe! Mmmmmniam! Niewiele znam osób, które byłyby w stanie odmówić sobie przyjemności, związanej ze zjedzeniem takiego przysmaku. Uwielbiam je przygotowywać przede wszystkim na podniosłe okazje w eleganckich dekoracjach. Tort wykonałam z okazji wyjątkowej rocznicy ślubu. Piękny kolor czekoladowego kremu maślanego podkreślają złocenia na wstążce oraz różne wielkości perełek. Ożywienie kolorystyczne wprowadza bukiet z różnych gatunków jesiennych kwiatów, oczywiście zrobionych przeze mnie z masy cukrowej. 


     Przyznam, że była to bardzo misterna i czasochłonna praca. Jednak warto było, biorąc pod uwagę efekt końcowy. Kwiaty wykonałam z kolorowego lukru plastycznego, który po wyschnięciu dekoracji jeszcze dodatkowo pomalowałam barwnikami spożywczymi dla głębi koloru. Tort wart grzechu!

czwartek, 27 sierpnia 2015

Kwiaty: żywe czy cukrowe?

     Pamiętam jak kiedyś oglądałam bardzo popularny amerykański program o dekorowaniu tortów, który leci na jednym z kanałów kobiecej telewizji. W wielkiej, profesjonalnej i aż do znudzenia idealnej cukierni robili prawdziwe cuda. Torty wszelkich rozmiarów i kształtów, nie było żadnych granic, poza wyobraźnią. Zawodowi rzeźbiarze wykonywali realistyczne figurki ludzi i zwierząt. Kiedyś zbudowali nawet tort w kształcie wielkiej toalety, w którym po naciśnięciu spłuczki leciała woda. Jednak nie to najbardziej zwróciło moją uwagę... Urzekły mnie kwiaty. 

     Trzeba przyznać, że eleganckie torty na ważne w życiu okazje, nie mogą się obyć bez dekoracji kwiatowych. Oferuje je praktycznie każda cukiernia, a ich używanie w wypiekach weselnych to już właściwie obowiązek. Znakomita większość wytwórców, przynajmniej w mojej okolicy, proponuje nam torty przystrojone żywymi kwiatami. Szczerze mówiąc zawsze mnie to odrzucało. Nie chodzi mi o wygląd i estetykę takich dekoracji, ponieważ dobrze zrobione są naprawdę piękne. Może wykażę się teraz ignorancją, ale ze względu na to, że miałam sporo do czynienia z ogrodami, a nawet mogę pochwalić się tytułem zawodowego florysty, to jednak nikt nie jest mnie w stanie przekonać, że układanie prawdziwych kwiatów na torcie jest całkowicie bezpieczne. Jestem świadoma tego, że powinny być one umieszczane w specjalnych probówkach z neutralnego tworzywa, które chronią wypiek. Miejmy nadzieję, że są dodatkowo profesjonalnie zakonserwowane. Jednak nie oszukujmy się: czy naprawdę żadne ich części nie dotykają ciasta, które zaraz będziemy jeść? Czy możemy w pełni zaufać, że nie mamy styczności ze środkami chemicznymi użytymi wcześniej do ochrony roślin? Odpowiedź nasuwa się sama... przynajmniej mnie.

     Niestety rzadko kiedy jesteśmy w stanie znaleźć cukrowe kwiaty naprawdę dobrej jakości, które w realistyczny sposób odzwierciedlałyby prawdziwe. Właściwie jest to niemożliwe. Cukiernie oferują głównie gotowe wyroby, produkowane masowo. Kwiatki są z reguły małe i smutne... nie mówiąc już o szerokim wyborze gatunku, koloru czy rozmiaru. W sklepach internetowych jest nieco lepiej, a tak naprawdę ofertę można sprowadzić do jednego: wszystko jest kwestią ceny, a ta i tak nie zawsze podąża za jakością. Po głębszym zastanowieniu, nie dziwi już tak bardzo dominacja żywych kwiatów na rynku cukierniczym: komu by się chciało, a przede wszystkim opłacało, zatrudnienie pracownika od lepienia samych kwiatków, kiedy trzeba zażarcie konkurować o jak najniższą cenę z innymi? Jednak, zakładając przez chwilę, że żyjemy w świecie idealnym, którym nie rządzi pieniądz, co byśmy wybrali? Wszystko jest dla ludzi, ale dokonujmy wyborów świadomie. Czasami jest lepiej odpuścić sobie wielką, żywą wiązankę na rzecz bardziej prostego, eleganckiego tortu z paroma, misternie przygotowanymi dekoracjami cukrowymi. To tylko moje zdanie.

    Po zagłębieniu się w zagadnienie i przemyśleniach, postanowiłam sama nauczyć się wykonywać florystyczne cuda z cukru. Ojjjj początki z pewnością cudowne nie były, ale z biegiem czasu, szło mi coraz lepiej. Jest to jednak temat, któremu poświęcę więcej uwagi w kolejnych wpisach.

środa, 26 sierpnia 2015

Początki

     Przygodę z wypiekami i dekorowaniem tortów zaczęłam nie tak dawno temu. Niemniej w moim domu rodzinnym ciasta piekło się od zawsze, a każdemu rodzinnemu zjazdowi towarzyszył bogato zdobiony tort. Pomimo tego, że zawsze brałam udział w przygotowywaniach, moją uwagę pochłaniały przede wszystkim różne zajęcia plastyczne. Jednak wprawa w pracach manualnych oraz pewne wyczucie okazały się wręcz niezbędne w mojej późniejszej, zupełnie amatorskiej, a później już jak najbardziej profesjonalnej zabawie cukierniczej. 

     Pierwszy tort zrobiłam na imprezę urodzinową mojej przyjaciółki. Był bardzo prosty, a w wyglądzie po prostu okropny, bez ozdób i szaleństw, nie mówiąc już o jakiejkolwiek masie cukrowej. Pamiętam, że był nieco krzywy z jednej strony, co starałam się za wszelką cenę zamaskować. Jednak w rezultacie i tak wylądował na blacie obrócony właśnie tą "wadliwą" stroną frontem do gości. Jak strasznie było mi wstyd! Moje zaskoczenie, było nie do opisania, kiedy po trzech minutach ostatni kawałek zniknął z talerza. Może i dobrze, bo nie musiałam na niego patrzeć dłużej. Chociaż może nie powinnam być aż tak zdziwiona, ponieważ gości było dużo, a ja jeszcze wtedy nie zawracałam sobie głowy czymś takim, jak zwykłe wyliczanie porcji. Kto by się przejmował takimi rzeczami mając dwadzieścia lat. Ważniejsze było to, że nawet parę dni później docierały do mnie słodkie komplementy. Pękałam z samozadowolenia. I właśnie tak to się zaczęło.

   Zachęcona pozytywnymi opiniami, zaczęłam powoli wsiąkać w świat tortów i dekoracji cukierniczych... i robię to do dziś.