sobota, 31 grudnia 2016

Torty na Nowy Rok 2017

     Kończymy ten pełen niespodzianek rok. Jaki był? Mega zaskakujący i obfitujący we wrażenia i nowe doświadczenia! Czekam co przyniesie kolejny 2017, a póki co na podsumowanie wrzucam noworoczny plakat z moim sylwestrowym projektem. Do dna!


środa, 14 grudnia 2016

Torty dla maluchów: króliczek, miś i kaczuszka

    Dzisiaj chciałabym zaprezentować trzy pomysły na bardzo proste, podstawowe figurki. Projekty tortów dla dzieci nieco mniejszych, choć oczywiście to kwestia bardzo indywidualna. Utrzymane w ciepłych, pastelowych kolorach, sprawdzą się zarówno dla chłopców, jak i dla dziewczynek. Wszystkie trzy wykonywałam na różne okazje, ale oczywiście najbardziej popularne są one na urodziny, choć zdarzyło mi się parokrotnie robić je również z okazji narodzin bobasa i na chrzest.

    Kiedy pierwszy raz zaproponowałam "Króliczka", reakcje były różne. Usłyszałam, że jest to propozycja typowo wielkanocna. Nie zgadzam się z tą opinią. Lekki, ciepły wzór z sympatycznym zającem na łące i paroma kwiatkami. Tak naprawdę najważniejszą rolę pełni tu odpowiednie zamieszanie kolorów. Barwy nie mogą być intensywne, całość musi być delikatna, stąd też dodatek w postaci białych perełek. Uwierzcie lub nie, ale jest to jeden z moich ulubionych projektów.

   
     Miś to już inna historia. Typ zdecydowanie bardziej "męski". Wykonany w odcieniu jasnej szarości z błękitnym noskiem, bardzo kojarzy się ze znaną firmą. Propozyja raczej na mały tort, powiedzmy taki z przedziału 12, maksymalnie 16 porcji. Pojedyncza figurka na większych tortach sama nie jest w stanie udźwignąć całej dekoracji, przez co często wydają się one puste. Trzy fakturowane serduszka wprowadzone dla akcentu kolorystycznego, w innym przypadku wzór byłby bardzo mdły i niejaki. Wprowadzenie zabawnego detalu, tutaj w postaci małego motylka, który przysiadł misiowi na łapce, dodaje całości nieco uroku.


    Trzeci tort dla milusińskich to sympatyczna kaczuszka. Zabawa z wykorzystaniem żelu spożywczego jako wody, to fajny i prosty patent na zaciekawienie klienta. Kaczka przysiadła sobie na kole ratunkowym, dryfując spokojnie w naszą stronę. Bardzo lubię ten tort, chociaż przyznaję, że spośród tych trzech, robiłam go zdecydowanie najrzadziej. A szkoda. 

    W prostych tortach z wykorzystaniem pojedyńczych figurek, które skupiają naszą uwagę, najważniejsze są detale. Zachowanie odpowiednich proporcji jest kwestią podstawową, tak samo, jak delikatna kolorystyka. Jednak tort wiele straciłby na tych najmniejszych szczegółach: błysk w oku, zarys brwi czy rzęs, albo zaznaczenie pępuszka. Skupiajmy się na tego typu elementach, ponieważ wbrew pozorom, to one właśnie budują fajny odbiór całości. 


poniedziałek, 5 grudnia 2016

Tort Ul i latające pszczółki

    Lata pszczółka koło ula... A tu chodzi raczej o "Pszczółki" i to nie byle jakie! Tak nazywa się grupa przedszkolna, dla której wykonany był ten piętrowy tort. Z założenia miał być zabawny i szalony, no i do tego oczywiście słodki. W końcu to miodowy ul! Cały projekt opiera się wyłącznie na trzech kolorach. Mamy tu wesołą żółć, biel i czerń. I tyle, nic wiecej. Bardzo starałam się, by pszczółki latały wokół, więc przymocowane są one za pomocą zakręconych drucików. W ten sposób uzyskałam efekt niczym z kreskówki. Na wykończenie: parę białych, większych kwiatków i nieco więcej mniejszych, żółtych. Kokarda na dół i mamy to!


    Moim skromnym zdaniem: całkiem fajny, zabawny pomysł. Doskonały do wykorzystania na wiele okazji, zarówno dla grup, jak i na indywidualne przyjęcia. Dla maluszków i dzieci szkolnych. Taki nieco uniwersalny, a przyznacie, że warto takie wzory kolekcjonować, bo od czasu do czasu zdarzają się przecież takie chwile, że już nie wiadomo co zrobić. Ja osobiście na pewno go sobie zapisuję w kolekcji.


wtorek, 15 listopada 2016

Tort na Chrzest (projekt podstawowy)

    Ostatnio bardzo mocno siedzę w temacie kalatogów tortów okolicznościowych. Jego tworzenie jest z jednej strony wyzwaniem kreatywnym i twórczym, a z drugiej mocno ograniczającym. Produkcja cukiernicza zakrojona na szeroką skalę ma to do siebie, że nie czeka. Wszystko odbywa się szybko, w dużej ilości. Równocześnie bardzo ważne jest, by klient nie odczuł tej "masówki". Postawiłam sobie za zadanie, by oferowane produkty były możliwie jak najbardziej różnorodne, estetyczne i eleganckie.

    Katalog rządzi się swoimi prawami. Przede wszystkim musi być czytelny i zrozumiały zarówno dla klienta, jak i (co ważniejsze!) dla Pani ekspedientki, która go obsługuje. A uwierzcie mi, nie jest to takie proste. Jednak, dzisiaj nie będę rozpisywać się nad budowaniem oferty, może pokuszę się o to innym razem. W tym poście chciałam króciutko przedstawić bardzo znaną propozycję na podstawowy tort z okacji Chrztu Świętego. Projekt chyba najpopularniejszy w sieci, możliwy do rozbudowywania w niezliczonych wariacjach. Tutaj prezentuję jedną z nich w dwóch wersjach kolorystycznych.


    Wzór idealny do powielania, szybki w wykonaniu. Nie ma tu wielkiej filozofii: niemal wszystkie elementy uzyskuje się z formy. Dodane są smaczki w postaci wzorzystego ptaszka oraz gniazda zbudowanego z dwóch nałożonych na siebie, dużych kwiatów, na których śpi dzieciątko. Jako, że bardzo nie lubię płasko leżących "placków", płatki kwiatów ZAWSZE należy wykończyć by unosiły się one w górę. Osobiście również, nie przepadam za nagimi pupami, a takie często pozostawione są w tych tortach, dlatego dodałam pieluszkę. I już! Prosto, szybko i na temat. 


wtorek, 1 listopada 2016

Kolekcja tortów i babeczek na Halloween

     Dzisiaj pora by się pochwalić, ponieważ pierwszy raz w życiu znalazłam się na plakacie. No, może nie ja osobiście, ale to tym lepiej. Jako, że zbliżało się Halloween, byłam odpowiedzialna za wymyślenie kolekcji dekoracji okolicznościowych na wszystkie nasze sklepy firmowe. Coś prostego, szybkiego w wykonaniu i powieleniu na paręset sztuk. I oto jest! Mój pierwszy plakat, prawda, że piękny?


piątek, 7 października 2016

Tort lalka Barbie

 Dzisiaj chciałabym zatrzymać się na moment przy jednym z najpopularniejszych projektów komercyjnych. Na wstępie, niestety, ale muszę to zaznaczyć: tort Barbie zdecydowanie nie należy do moich ulubionych. Bardzo przeszkadza mi w nim jego sztuczność. Jednak nie można nie zgodzić się z faktem, że dziewczynki na całym świecie szaleją za nim. Oczywiście, trudno się temu dziwić.


 Dekoracja stała się hitem w Polsce we wczesnych latach dwutysięcznych, a może i już pod koniec dziewięćdziesiątych w większych miastach. Szybko przyjęła się i zadomowiła na dobre od małych cukierni, po wielkie produkcje znanych sieci. Właściwie trudno byłoby znaleźć miejsce, które nie miałoby w swojej ofercie tortu Barbie. Projekt jest bardzo prosty w wykonaniu, nie trzeba tu spacjalnego kunsztu dekoratorskiego, by zrobić jego podstawową wersję. Ośmielę się powiedzieć z własnego doświadczenia, że wykonanie go w warunkach produkcyjnych zajmuje do 15 minut. Oczywiście zależy to od stopnia skomplikowania wzoru, na który składa się praktycznie wyłącznie sukienka. Sama lalka jest tak naprawdę jedynie jej korpusem, obecnie raczej nie stosuje się całych lalek takich, jakie możemy kupić w sklepie z zabawkami (czyli krótko mówiąc: z nogami). Ten zamiennik jest zdecydowanie tańszy, choć znam sytuacje, że niedopowiedzenia w tej kwestii mogą prowadzić do nieprzyjemnych sytuacji z klientami, którzy są zawiedzeni, że w cenie tortu nie dostają klasycznej lalki Barbie.

    Co do samej kiecki: na zdjęciach przedstawiam dwa wykonane przeze mnie przykłady (spośród dziesiątek innych, które miałam przyjemność robić). Pierwszy z nich, na zdjęciu u góry postu, to typowy projekt katalogowy, bardzo prosty, szybki w wykonaniu i możliwy do zrobienia nawet przez uczennicę, jeśli dekorator zachoruje lub zapije. Drugi wymaga nieco więcej czasu, ponieważ drapowanie sukienki robi się na bieżąco, nie można przygotować go sobie wcześniej. Sukienka ma nieco ze stylu ruffle cake i jest zdecydowanie moim faworytem, choć dam sobie głowę uciąć, że nie trafiłaby do cukierniczego katalogu w cenie podstawowej. Ale to nic, fakt faktem, że dzięki nieco bardziej kreatywnemu podejściu do tematu, tort Barbie przestaje być taki sztampowy, a staje się lżejszy i szlachetniejszy. Warto przynajmniej raz rozważyć jego wykonanie, ponieważ efekt na pewno zachwyci niejedną małą dziewczynkę. 


niedziela, 18 września 2016

Torty z nakładkami

    Dla zwykłego klienta, który przychodzi do cukierni zamówić tort urodzinowy dla swojego dziecka, termin "tort z nakładką" nie mówi zupełnie nic. I w porządku. Gorzej, że wielu profesjonalnych dekoratorów również wybałuszyłoby oczy ze zdziwienia o co chodzi. Nie ma w tym jednak nic skomplikowanego, a cała siła tej koncepcji tkwi właśnie w jej prostocie. Już tłumaczę.


    Praktycznie wszystkie cukiernie, cukierenki, dekoratornie, czy jak ich tam jeszcze zwał, oferują torty z nadrukiem na opłatku. Podbiły one rynek odkąd lata temu pojawiły się drukarki, które barwnikami spożywczymi wyczarują w parę sekund dowolny wzór na opłatku (ba! teraz są i takie, które drukują bezpośrednio NA torcie!). Mają one niezaprzeczalne zalety: są niedrogie w eksploatacji, zdjęcie klient wybiera dowolnie lub dostarcza własne, wydruk trwa chwilkę, a tort dekoruje się takim opłatkiem w parę sekund. Mają też wady, o których mówi się tylko po cichu, moim zdaniem największą jest nietrwałość. Niestety, ale w nieodpowiednich warunkach, zdjęcia szybko się rozmazują, stają się niewyraźne. Tylko po co ja to wszystko piszę...? Przecież miało być o nakładkach!


    No i właśnie teraz, po tym nieco przydługim wprowadzeniu o wydrukach na opłatkach, przedstawiam ich alternatywę: nakładkę. Jest to nic innego, jak płaska dekoracja wycięta ręcznie z masy cukrowej. W swoim założeniu nie są to projekty skomplikowane, ponieważ nie mają to być torty drogie, a zrobiłyby się takie, gdyby nagle cukiernik na samo wycięcie wzoru musiałby poświęcić godzinę. Nie o to tu chodzi. Godzina w cukierniczym świecie, to cała wieczność i wie to każdy, kto kiedykolwiek zetknął się z pracą na dużej produkcji. 


    Podczas mojej ścieżki zawodowej wykonałam dziesiątki nakładek, a możliwe, że nawet i więcej. Jest to doskonała rzecz na sam początek swojej przygody z dekoracjami. Jasne, każdy chce zacząć od figurek, a najlepiej od tortów 3D, ale prawda jest taka, że wszystko jest kwestią wprawy. Tak, jak pianista zaczyna od fortepianowych wprawek, tak i początkujący dekorator powinien chwycić za skalpel i z precyzją zamieszać, wywałkować, wyciąć i poskładać zadany mu wzór. Hmm... dodajmy do tego: w czasie poniżej 10 minut. I mamy to! Nieskomplikowana rzecz na początek, a jak cieszy. Doskonale też wyrabia nawyk łagodnego prowadzenia skalpela pod odpowiednim naciskiem. Wiem co mówię, sama pocięłam sylikonową matę, którą miałam pod spodem, bo z takim zaangażowaniem wycinałam Kubusia Puchatka! Ale to wszystko z czasem wychodzi na dobre.


    Oczywiście nie stanie się tak, że nagle nakładki zaczną wypierać z rynku drukowanie na opłatku. Nie ma takiej opcji. Jednak warto wiedzieć, że te dwa rodzaje tańszych dekoracji istnieją równolegle. Oba cechują się fajnymi zaletami. Moim skromnym zdaniem nakładki wyglądają bardziej estetycznie, choć to oczywiście jest kwestia gustu. Może dlatego, że są bardziej kolorowe i nie oblepia ich okropny przezroczysty żel. W ich stosowaniu odpada nam również problem "wykończenia" obrzeża opłatka. Zwykle stosuje się rozety z kremu bądź śmietany lub wałeczki z masy cukrowej. Jedno i drugie jest raczej słabe. 


    Jeśli chodzi o wzornictwo, to oczywiście opcje są tu nieograniczone. Prywatnie możemy sobie wymyślać wszystko, co tylko nam się podoba. Jednak planując produkcję wybranego szablonu na większą skalę, warto wziąć pod uwagę kilka kwestii. Jedną z nich jest stopień skomplikowania wzoru pod względem kolorystycznym. Tak, tak... właśnie kolory mają tu znaczenie większe, niż na przykład samo wycinanie konturów. Wprawiona ręka w kilka chwil poradzi sobie z wycięciem nawet najbardziej zakręconego kształtu. Zdecydowanie najwięcej czasu w tej zabawie, zabiera zabarwianie samej masy cukrowej. Naturalnie, im więcej odcieni, tym dłużej to zajmuje. Nawet jeśli mamy na warsztacie przygotowane wszystkie kolory tęczy, to prędzej czy później nadchodzi czas, że kiedyś nam się one skończą. A przecież czas to pieniądz. 


    Nie bez znaczenia jest również stopień skomplikowania wzoru. Pisząc to, mam głównie na myśli ilość pojedynczych elementów, które później niczym puzle należy złożyć w całość. A uwierzcie mi, można się z tym nagimnastykować. 


    Kończąc, czas na małe wyjaśnienie. Post ten napisałam z myślą o dużych produkcjach cukierniczych, bo tak naprawdę z takim przeznaczeniem powstały nakładki. Umówmy się, ale żaden klient zamawiający spersonalizowany tort w rzemieślniczej pracowni dekoratorskiej nawet nie weźmie pod uwagę tak prostego projektu. Tu niepodzielnie królują figurki, torty 3D czy projekty antygrawitacyjne. Dobrze sobie jednak zdawać sprawę z ich istnienia, prostoty i niewątpliwego uroku. 



czwartek, 21 lipca 2016

Kwiatowy tort ślubny

     W ostatnim czasie bardzo zagłębiłam się w tematy panujących obecnie trendów w dekorowaniu tortów i ciast. Jak już pisałam niejednokrotnie, moja biblioteka cukierniczych pomysłów i inspiracji z całego świata liczy już sobie parę setek zdjęć (jeśli nie ponad tysiąc) i ciągle rośnie, jednak wciąż pojawia się coś nowego i interesującego. Tak samo jak z modą, która nigdy nie jest skończona, tak i w tortach zmieniają się kierunki dekoratorskie: jedne odchodzą w przeszłość, a na ich miejsce wskakują kolejne.

     Jednakże mam wrażenie, że istnieją pewne ponadczasowe trendy, które zawsze będą zachwycać. Jednym z kich są na pewno eleganckie dekoracje z wykorzystaniem cukrowych kwiatów. Bardzo pracochłonne, ale za to jakie efektowne! Osobiście, bardzo lubię łączyć różne gatunki i kolory, co można najprawdopodobniej wytłumaczyć moim wyuczonym zawodem. Myślę, że właśnie poprzez poszukiwanie zestawień i zabawę w cukrowego florystę, można stworzyć wiele ciekawych dekoracji. Tak też powstawał ten tort. Prosta forma z bardzo drobnymi, białymi perełkami, podkreślona wstążkami w kremowym kolorze i dodatkowo elegancką kokardą. Najważniejszą ozdobę stanowić miały jednak kwiaty, które ulepiłam ręcznie z masy cukrowej. W tym wypieku znalazły się zarówno róże, jak i wariacje na temat piwonii, goździków oraz dzwoneczków, zebrane w ciasny, pastelowy bukiet.

 

     Tak naprawdę, nic więcej nie trzeba dodawać. Doskonała propozycja na bardzo ważne uroczystości. Dekoracja ponadczasowa i bardzo uniwersalna, ponieważ wystarczy zmienić pojedynczy element (taki jak choćby kolor wstążki), by uzyskać zupełnie inny charakter wypieku. W miarę poznawania kolejnych gatunków kwiatów, bukiet można rozwijać i ubogacać, a także szukać nowych zestawień kolorystycznych. 

poniedziałek, 11 lipca 2016

Tort podwodny świat z ośmiornicą

    Dzisiaj chciałam pokazać przykład błyskawicznej dekoracji, wykonanej w warunkach domowej kuchni, którą przygotowuje się w oka mgnieniu. No, może nie tak całkiem... Projektem chciałam nawiązać do okresu lata i wakacji, więc posłużyłam się motywem podwodnym. Oczywiście na wesoło. Jako, że niespecjalnie lubię rybki, postawiłam na uśmiechniętą ośmiorniczkę, której ramiona wzburzają morską wodę. Po bokach, na całym obwodzie tortu, ukształtowałam dno: ze słodkim piaskiem, wodorostami, muszlami i rafą koralową.


     Do dzisiaj uważam, że był to jeden z fajniejszych pomysłów na dekorację: kolorową, wesołą, a przy tym szybką i nie bardzo trudną w wykonaniu. Na pewno taki torcik przypadłby do gustu większości maluchów. Dodatkowo, możliwości jego modyfikacji są nieograniczone: ośmiorniczkę można zastąpić rekinem ścigającym nurka lub goniącymi się delfinami, dodać rybki, bąbelki czy nawet skarb piratów albo części wraku statku... Warto czasem oddać się podwodnemu szaleństwu.

środa, 6 lipca 2016

Tort na chrzest chłopca

     Pora na absolutnie wyjątkowy tort, który na długo pozostał w mojej pamięci i do dziś znajduje się w czołówce moich ulubionych wypieków dla dzieci. Miałam zaszczyt wykonać go na przyjęcie z okazji chrztu synka mojej kuzynki. Muszę szczerze przyznać, że przekopałam się przez tonę inspiracji, cukrowych dewocjonaliów i miernej jakości ozdób. Postanowiłam jednak zrobić coś zupełnie innego- bez krzyży, kielichów i śpiących dzieciątek (fuuu... aż do dziś czuję ciarki na plecach, jak sobie przypomnę te "dekoracje"). 

     Zależało mi, żeby tort miał chłopięcy charakter, był elegancki, ale też zabawny i dziecinny. Oczywiście podstawę stanowił kolor błękitny w zestawieniu z bielą. I to właściwie tyle, żadnych barwnych szaleństw. Wykonałam trzy podstawowe rodzaje ozdób z masy cukrowej, które zdobiły poszczególne piętra. U podstawy znalazły się dziecięce klocki, które tworzyły imię Franek. Takie rozwiązanie jest obecnie hitem w Stanach, gdzie odchodzi się od pisania po wypiekach na rzecz, właśnie klocków, chorągiewek lub wstążek.


      Na kolejnym, środkowym poziomie znalazła się rodzinka misiów. Oczywiście pośrodku znajdował się najmniejszy z nich, którego po bokach strzegli rodzice. Tata miś wyróżniał się krzaczastymi brwiami i muchą, natomiast mama, jak na kobietę przystało, rzęsami i kokardą we włosach.... no, powiedzmy kokardą na głowie. Żeby całość nie była w swej niebieskości zbyt monotonna, postanowiłam dodać nieco koloru i lekko podmalowałam misie różowym kolorem.

  

     Na szczycie wylądowała, całkowicie ręcznie przeze mnie ulepiona, para bucików. Nie będę ściemniać: kosztowały mnie ono sporo pracy i cierpliwości. Ze względu na swoje umiejscowienie i dość duży rozmiar, najbardziej rzucały się w oczy i bardzo mi zależało, by wyszły idealnie, ale też nie były przekombinowane. Pod nimi dodałam białą serwetkę, ponieważ stanowiła dobre tło i jednocześnie ograniczała błękit, którego w torcie było naprawdę dużo. 

 

     Żeby wypiek mimo wszystko nie wydawał się pusty, całość wykończyłam białymi gwiazdkami. Chciałam by były one nieco przestrzenne, także lekko odstają od tortu, a nie przylegają do niego plackiem. Z efektu końcowego jestem bardzo zadowolona. Od tamtej pory nie miałam niestety więcej okazji do pieczenia z okazji chrztu, ale myślę, że mogłabym śmiało bazować na rozwiązaniach, które wykorzystałam właśnie tutaj.


czwartek, 30 czerwca 2016

Płonący tort dla strażaka

     Na dobre zakończenie miesiąca, skoro upały za oknem, a przed nami najgorętsze tygodnie w roku, na blogu nie mogło zabraknąć płonącego tortu! Co prawda wykonałam go już w zeszłym roku, ale to nic nie szkodzi.

     Moja koleżanka poprosiła mnie o coś naprawdę wyjątkowego, na 30. urodziny swojego męża, który jest strażakiem. Temat od razu bardzo mi się spodobał! Przeglądając przeróżne inspiracje zauważyłam, że ogromna większość strażackich wypieków dotyczy tortów dla dzieci. Oczywiście nie ma w tym nic złego, a pomysły zdarzały się całkiem ciekawe i zabawne. Jednakże tort, którego zamierzałam się podjąć miał być dla dorosłego faceta, więc za nic w świecie nie chciałam, by kojarzył się z wypiekiem dla malucha. W końcu po głębszym namyśle zdecydowałam się na czerwony hełm strażacki w tradycyjnej formie z zaczepnymi napisami oraz gorejące płomienie wokół całego tortu. Męsko jak diabli!


     Przyznam, że wykonanie hełmu całkowicie z masy cukrowej nie było proste i musiałam go lepić etapami, co trwało dość długo. Dla lepszego efektu dodatkowo go nieco "osmoliłam", ponieważ zależało mi by wyglądał realistycznie, a nie wydawał się nowy i błyszczący. Z tyłu dodałam żartobliwy napis, w końcu urodziny to radosna okazja. Płomienie wyszły bardzo ładnie, a po dodatkowym podmalowaniu udało mi się uzyskać nawet efekt lekkiego dymu.

     Z tego co wiem Jubilat był bardzo zadowolony i zaskoczony. Zawsze bardzo się cieszę, kiedy uda mi się trafić w gusta. Do dziś można powiedzieć, że ciepło wspominam ten tort.

poniedziałek, 13 czerwca 2016

Tort w maki

     Ostatnio wykonywałam głównie torty, które były bardzo zabawne i fantazyjne. Nie znaczy to jednak, że straciłam zainteresowanie eleganckimi dekoracjami. W pierwszych, najstarszych wpisach na tym blogu, opisałam początki mojej przygody z artystycznymi wypiekami. Bardzo dużą rolę w tym, że w ogóle zapragnęłam spróbować swoich sił w tej całkiem nowej dla mnie dziedzinie, była fascynacja cukrowymi kwiatami. Do dzisiaj w wolnych chwilach staram się uczyć nowych gatunków oraz różnych technik ich wykonywania. Na przestrzeni czasu kwiatów ulepiłam już całkiem sporo, ale chętnie zawsze zmierzę się z kolejnymi.

     Maki to hit sezonu. Zaraz obok marble cake i naked cake, które zdecydowanie królują obecnie na szczycie tortowych list przebojów, motyw maka dzielnie je goni. Trudno się dziwić: wdzięczne, delikatne kwiaty w wyrazistym kolorze można zestawić w wielu połączeniach i zawsze będą wyglądać dobrze. Mnie z kolei bardzo podoba się wykorzystanie tego motywu w ornamentach malowanych. Uwielbiam ręcznie malowane torty, ale do tej pory zrobiłam ich stosunkowo niewiele. Do dzieła!


     Ten wyjątkowy tort wykonałam na przyjęcie z okazji 60. urodzin, który był niespodzianką od córek dla mamy. Bardzo chciałam, by był elegancki i kobiecy, a przy tym nie przeładowany dekoracjami. Głównym motywem miał być kolor czerwony, którym oczywiście namalowałam kwiaty. Do tego celu użyłam jadalnych pisaków spożywczych i śmiało mogę stwierdzić, że pracowało mi się nimi wspaniale! Na pewno jeszcze do nich wrócę w kolejnych wypiekach. Dla zachowania harmonii dodałam nieco zieleni, a po bokach pozwoliłam przycupnąć dwóm białym motylkom. Jako, że nie podobają mi się torty z pustym górnym piętrem, postanowiłam ulepić z masy cukrowej jeden, okazały kwiat maku.

 

     Z tortu osobiście jestem bardzo zadowolona i sama jego forma ogromnie przypadła mi do gustu. Cieszę się, że zostałam obdarzona pełnym zaufaniem i miałam możliwość wyszaleć się w dekoracji. Uważam też, że był on bardzo trafnie dobrany do okazji. Jako, że obiecałam mojej siostrze więcej ornamentów malowanych, na pewno jeszcze nie raz sięgnę do szuflady po pisaki.

poniedziałek, 6 czerwca 2016

Tort CONVERSE

     Tort dla nowoczesnej nastolatki, w końcu 14. urodziny to poważna sprawa. Jako, że przygotowywałam go dla mojej siostrzenicy, a rodzina ufa moim zdolnościom w dostatecznym stopniu, dostałam zielone światło na szaleństwa i pełne pole do popisu. Pomimo to, muszę przyznać, że zastanawiałam się nad nim bardzo intensywnie. Nie ma nic złego w dokładnym przemyśleniu tematu, ale kiedy robi się to zbyt długo, zaczyna się niepotrzebnie kombinować i zwykle nie prowadzi to do niczego dobrego. Ufff... także wykonałam w tył zwrot! I podeszłam do sprawy jeszcze raz.

     Torty dla nastolatek to inspiracyjna otchłań bez dna. Różowe i słodkie, albo mroczne i pełne dziwnych pomysłów, o których czasem lepiej nie wiedzieć. Chciałam zrobić coś pomiędzy: bez falbanek i kokardek, ale jednak w dziewczęcym stylu. Wykluczyłam wszelkie dekoracje związane z kosmetykami, torebkami i obcasami, bo na to chyba jednak jeszcze za wcześnie. Padło więc na but! Oczywiście nie byle jaki kapeć, tylko sneakers (obawiam się, że jak napiszę po prostu trampek, to gimby zjedzą mnie żywcem). Zrobiłam więc wielkiego, różowego Converse'a, a co!


     Tak naprawdę to był mój pierwszy tort w pełni 3D. Wcześniej co prawda kubełek KFC czy hamburger też miały fantazyjny kształt, ale bazowały one jednak na tradycyjnym okręgu. Generalnie wypiek był dwupiętrowy, pokryty słodką masą maślaną, na której później budowałam warstwami dekorację z lukru plastycznego. Tort robiłam z fotografią trampka w ręku, żeby stworzyć wierny (a przynajmniej bardzo podobny) cukrowy odpowiednik. Logo tradycyjnie namalowałam ręcznie. Zdecydowanie najfajniejszą zabawę stanowiło sznurowanie buta! Tak naprawdę dopiero po dodaniu sznurówek nabrał on sportowego wyrazu.


     Bardzo ciężko jest w pełni oddać gabaryty wypieku na fotografii. Jako, że ten tort był naprawdę słusznych rozmiarów (miał ponad 30 cm wysokości!), postanowiłam w drodze wyjątku i w bardzo nastoletnim stylu, zrobić sobie z nim zdjęcie. Oczywiście trzymam się wersji, że fotkę strzeliłam dla pokazania w perspektywie wielkości trampka, a nie żeby mieć po prostu fajowskie ujęcie z moim tortem ;-) Chociaż pewnie nikogo nie uda mi się nabrać. Tak czy siak udało się wspaniale. I jeszcze najważniejsze: 100 lat dla Hani!! :-*

czwartek, 26 maja 2016

Kubełek KFC

     Uwielbiam robić torty, które wyglądają jak coś zupełnie innego! W szczególności te, przypominające rzeczy do jedzenia. Wyzwanie jest tym większe, że trzeba znaleźć jak najlepszy, cukierniczy odpowiednik dla składników, które przecież wcale słodkie nie są. Tak się składa, że do tej pory wykonywałam same niezdrowe przekąski (choćby < Tort Hamburger >). Pozostając w fast-food'owym klimacie, postanowiłam zmierzyć się ze słynnym kubełkiem skrzydełek KFC. 

     Rzecz wydawałoby się prosta, nie ma wielkiej filozofii: przecież kubełek jest okrągły, więc tort idealnie wpasuje się w tę formę, bez żadnych większych zabiegów. Prawda. Tylko, że nie chodzi przecież o puste opakowanie, a o to co jest w środku. Wyzwaniem było wykonanie jadalnych i przede wszystkim smacznych, fałszywych skrzydełek kurczaka, które wyglądem nie odbiegają od kultowej potrawy. Udało się całkiem nieźle! Kurczaczki mają smak ciastek z czekoladą i kremem, panierowanych w odpowiedniej mieszance, której skład jest owiany tajemnicą, jak przystało na KFC. Mniam!


     Dodatkowo, dla podkręcenia efektu, zrobiłam cukrowe frytki z ketchupem. Jeśli chodzi o opakowanie, to zdecydowanie najwięcej kłopotu sprawiło mi odwzorowanie loga KFC, czyli wizerunku Pana Harland'a Sanders'a, który był twórcą marki. Poświęciłam sporo czasu, żeby narysować go w sposób jak najbardziej zbliżony do oryginału, ale przynajmniej mogę być dumna, że nie posłużyłam się żadnym gotowym wydrukiem. 

      Piszę tego posta jeszcze przed przyjęciem urodzinowym, także dopiero okaże się jak goście, i przede wszystkim Jubilat, zareagują na taki tort. Coś mi jednak mówi, że będzie dobrze ;-)

piątek, 20 maja 2016

Tort na I Komunię Świętą

     Nadeszła pełnia wiosny, a wraz z nią czas tortów komunijnych! Wyzwanie niemałe, szczególnie, że do Pierwszej Komunii Świętej przystępowała moja chrześnica i ten wypiek wykonany był specjalnie dla niej.

     Bardzo zależało mi, by nie był to kolejny "sztampowy" tort, jakich pełno można dostać w każdej cukierni. Chciałam by był dziewczęcy i delikatny, ale nie przesłodzony w swoich dekoracjach. Postawiłam więc na trzy gatunki cukrowych kwiatów w różnych odcieniach różu i fioletu. Wykonałam duże, otwarte piwonie, średniej wielkości róże oraz najmniejsze dzwoneczki, które uzupełniały całą kompozycję. Jako, że okazja jest nierozerwalnie związana z sakramentem kościelnym, nie mogło zabraknąć akcentów religijnych. Zrobiłam więc krzyż z masy cukrowej w neutralnym kolorze, a na dole tortu wstęgę z napisem, którą w powietrzu unosiły dwa złote gołębie. Całość dodatkowo przyozdobiłam różowymi wstążkami oraz kokardą, a także łańcuszkami perełek.

 

      Niewątpliwie, najważniejszym, a przy tym najbardziej pracochłonnym, elementem dekoracji były cukrowe kwiaty. Każdy z nich wykonałam samodzielnie, można dosłownie powiedzieć, że płatek po płatku. W tym celu wykorzystałam różnej wielkości wykrawaczki i narzędzia cukiernicze, przeznaczone do formowania masy. Wszystkie kwiatki można było zjeść, za wyjątkiem umieszczonych w środku pręcików.


     Tort był bardzo bogaty w różnego rodzaju dekoracje, ale myślę, że pomimo to sprawiał wrażenie lekkiego i świeżego. Miał ulubiony w mojej rodzinie smak, który przygotowuję na wiele uroczystości, czyli truskawkowy z kremem z białej czekolady. Dość powiedzieć, że bardzo podobał się chrześnicy, a i ja muszę przyznać, że pomimo wielu trudności, jestem dumna z efektu końcowego.

niedziela, 1 maja 2016

Motoryzacyjny tort Ferrari

   Tort dla wielkiego miłośnika motoryzacji? Nie ma problemu! Możliwości jest bez liku, a ja sama rozważałam ich co najmniej kilka. Biorąc pod uwagę wyjątkową okazję, jaką bez wątpienia są okrągłe 30. urodziny oraz to, że wypiek musi w swoim wyrazie być mocny i męski, postawiłam na markę: Ferrari! Jaki mężczyzna nie kocha szybkich i drogich samochodów? Chyba taki się jeszcze nie urodził :-D

   Nie chciałam rzeźbić całego samochodu, ponieważ najczęściej takie figurki spotyka się w bajkowych tortach dla dzieci. Dodatkowo powiedzmy sobie szczerze: nawet najbardziej skrupulatna, cukrowa replika nigdy nie wyszłaby idealnie. Postanowiłam więc zrobić jeden element i w konsekwencji padło na oponę samochodową. W tym miejscu muszę najzupełniej otwarcie przyznać się, że nie mam najmniejszego pojęcia o autach, a tym bardziej modelach wyścigowych. Czym jest bieżnik i zacisk hamulca wytłumaczył mi Tomek. Pomógł mi też w numeracji, którą umieściłam na oponie. Ostatecznie zdecydowałam się na oponę Pirelli (jak najbardziej prawdziwą, można sprawdzić w katalogu!). Na niej odwzorowałam napis Ferrari oraz logo, jakim jest koń stający dęba (hmm... dość dosłowna analogia). Do całości dodałam flagę wyścigową, a jednym z większych elementów była polska tablica rejestracyjna z numerem oznaczającym urodziny oraz imieniem. 


   Całość wyszła męsko i całkiem fajnie :-) Z tego co wiem, Jubilat był bardzo zadowolony. Zrobiłam tort na biszkopcie czekoladowym z czekoladowym kremem i wiśniami, także bardzo klasycznie. Muszę przyznać, że był to mój pierwszy tort o motoryzacyjnej tematyce, ale mam nadzieję, że nie ostatni, ponieważ miałam dużo frajdy przy jego robieniu.